Od lat, a może nawet od wieków, toczy się dyskusja na temat tego, który wariant języka jest lepszy. Nie ustają przepychanki mające na celu zdobycie palmy pierwszeństwa oraz ustalenie raz na zawsze, który z nich jest piękniejszy lub lepiej brzmi. Wśród obcokrajowców niemałą rolę odgrywa aspekt, którego wariantu warto się uczyć, aby zyskać finalnie więcej korzyści.
Przypomina to trochę mitologiczną walkę o miano najpiękniejszej. W przypadku języków obcych walka przybiera często kuriozalne formy i prowadzi do zabawnych sytuacji. Jednak czasami może nam się zdawać rozgrywką prowadzoną całkiem na serio, gdzie obie ze stron nie chcą popuścić nawet o milimetr. Sięgają po najcięższe działa poprawności językowej i prestiżu. Aby zrozumieć ten fenomen, przyjrzyjmy się bliżej trzem językom, które biorą udział w wyścigu. Będą to angielski, portugalski oraz hiszpański.

1. angielski

Myśląc o języku angielskim, mogłoby się wydawać, że strony przysłowiowego konfliktu nie będą przejawiać zbyt wielkich chęci do walki. Wzajemne uszczypliwości pomiędzy, na przykład, Brytyjczykami i Amerykanami nie są szczególnie widowiskowe. Chociaż występujące w obu wariantach różnice, bywają wykorzystywane na polu kabaretowym. Ukazując brak logiki w tworzeniu nowego słownictwa.
Na niwie europejskiej, przynajmniej w kontekście szkolnym, swoją dominację zachowuje wariant brytyjski. Przy czym sytuacja jest wręcz odwrotna, jeżeli myślimy o świecie kultury. W tym przypadku możemy dostrzec ogromną przewagę na rzecz amerykańskich produkcji filmowych, seriali, muzyki czy literatury. Dlatego też, bardzo często mamy do czynienia ze swoistą hybrydą. Słownictwo oraz gramatyka, stosowana w obu wariantach, łączą się w jeden wspólny język.
Dodatkowy problem stanowi wewnętrzne zróżnicowanie języka, na przykład w kontekście Stanów Zjednoczonych. W zależności od tego gdzie się znajdziemy, możemy usłyszeć inny angielski. Co przenosi nas na kolejne potencjalnie niebezpieczne pole – który akcent jest najlepszy? Wydaje się, że trudno jest wydostać się z tego zaklętego kręgu.

2. portugalski

W tym przypadku walka toczy się przede wszystkim pomiędzy wariantem europejskim, a brazylijskim. Chociaż odmiany afrykańskie też nie pozostają w tyle. Szpile wbijają sobie na co dzień nie tylko osoby uczące się języka portugalskiego, ale również rodzimi użytkownicy języka. Wyśmiewana jest nie tylko wymowa, ale także słownictwo lub sposób wyrażania pewnych myśli. Jest to postrzegane, jako doskonały sposób do robienia sobie drobnych żartów z innych użytkowników tego języka. Bywa również pokłosiem nostalgii za utraconym imperium lub chęci pokazania dominacji.
Podobnie jak w przypadku języka angielskiego, także portugalski jest polem utarczek lokalnych. Przejawiają się one w konflikcie między miastami (np. Lizbona i Porto) oraz regionami. Pewne akcenty uznawane są za wzorcowe i prestiżowe, a inne są powodem do kpin. Jedne są dowodem na zdobyte przez nas wykształcenie, a inne pokazują jego brak.

3. hiszpański

Język hiszpański daje jeszcze większe pole do popisu. Sprawiając, że batalia może rozgrywać się na wielu frontach równocześnie. Często zdarza się, że dany przedmiot będzie określany odmiennie w poszczególnych krajach. Przy czym, najczęściej, będzie się uważać, że „nasze” słowo jest najpiękniejsze i najbardziej „słuszne”. Czasami prowadzi to do prześmiesznych sytuacji, gdy wyśmiewane są nawet osoby uczące się danego wariantu. Bywa, że może być to śmiech przez łzy, gdy w danym kraju wydawałby się zwyczajne słowo, zyskuje wulgarne oblicze.
Z drugiej strony różnice mogą być przyczynkiem do dobrej zabawy, a nawet zyskać walor edukacyjny. Ubogacają w końcu nasz zasób słownictwa i zwiększają otwartość na inne kultury.

Podsumowując, nie należy traktować zbyt poważnie małych wojenek o dominację. Przy wyborze warto kierować się tym, który wariant bardziej nam się podoba i nie przejmować się docinkami. Z drugiej strony dobrze jest być świadomym występowania różnic i w miarę możliwości uczyć się tych najważniejszych.

Po której stronie barykady się znajdujecie?
Lubicie szczególnie jakiś wariant języka? A może stoicie na uboczu rywalizacji?